sobota, 2 listopada 2013

Multitasking - w poszukiwaniu granic

Zastanawiałam się dzisiaj, od kiedy skupienie na jednym zadaniu zastąpiła wielozadaniowość i nie potrafię odkryć tego momentu w moim życiu. Multitasking, czyli najprościej wielozadaniowość staje się coraz częściej typowym sposobem naszego funkcjonowania. Świadomie umieściłam obok grafikę przedstawiającą kobietę - przeciętną przedstawicielkę XXI wieku. Pracująca zawodowo matka, wykonująca jednocześnie wiele czynności: karmiąca i bawiąca dziecko, odbierająca telefony i pisząca sms-y i maile, oglądająca film, słuchająca radia, gotująca w tym samym czasie obiad dla pozostałych członków rodziny, sprzątająca kuchnię i nastawiająca pralkę z praniem. To tylko nieliczne z jej zadań, bo w tyle głowy myśli o pracy, stosie dokumentów, czekających przelewach, koniecznych zamówieniach, umówionych spotkaniach i decyzjach wymagających rozwagi, trafności, ale i szybkości podczas ich podejmowania. Wszystko pod presją czasu z najwyższym priorytetem wykonalności "na wczoraj".
Multitasking staje się typową formą funkcjonowania również dla naszych uczniów. Zdecydowana większość uczniów doskonale sobie radzi, robiąc kilka rzeczy na raz. Są oni przyzwyczajeni do jednoczesnego odbierania wielu bodźców i równoległego ich przetwarzania. Szkolny wymóg skoncentrowania się na jednym zadaniu, jest dla nich niemalże niewykonalny, a już z całą pewnością trudny. Szkoła w ich odczuciu jest nudna i pełna ograniczeń. Warto mieć tego świadomość planując pracę z naszymi uczniami. Cyfrowi tubylcy dużo chętniej zajmują się zadaniami umożliwiającymi różne formy aktywności. Wymaga to jednak bogatego w bodźce środowiska edukacyjnego, wielu różnorodnych bodźców i źródeł informacji, którym nie może i wręcz nie powinien był wyłącznie podręcznik. Im bardziej urozmaicone są lekcje, im więcej informacji muszą sami uczniowie przetwarzać, tym lepiej. Najlepszym wyjściem są wszelkiego typu projekty i aktywne metody pracy na lekcji. Praca z podręcznikiem, która jeszcze do niedawna była bliska poprzednim generacjom uczniów, dzisiaj odchodzi do lamusa. Próba ograniczenia uczniowskiej aktywności do minimum daleko nauczycieli nie zaprowadzi, a raczej zaprowadzi na manowce. Dobrym rozwiązaniem mogą tutaj okazać się tzw. webquesty. Uczniowie otrzymują sformułowane zadania, ale to oni sami decydują o sposobie ich wykonania, sami wybierają materiały oraz metody pracy.  Niestety, istnieją też zagrożenia wynikające z wielozadaniowości. Do najważniejszych z nich zaliczyłabym:
  1. powierzchowność - skoro myślimy jednocześnie o kilku rzeczach nasze skupienie na jednym zadaniu jest mniejsze, mniej poświęcamy mu uwagi, mniej analizujemy i szybciej wyciągamy - nie zawsze trafne - wnioski. Czasami wkrada się chaotyczny i nieuporządkowany sposób myślenia spowodowany ciągłym przerywaniem wykonywanej czynności na rzecz innej.
  2. szum informacyjny - wielu uczniów, mimo, że spędza w internecie wiele godzin, nie potrafi z niego efektywnie korzystać. Stosowana przez nich zasada "kopiuj" - "wklej" pokazuje, że uczniowska kompetencja medialna jest daleka od rzeczywistości. Uczniowie nie potrafią efektywnie korzystać z internetowych zasobów, ocenić przydatności znalezionych informacji, dokonywać ich selekcji, analizować ani ich przetwarzać na własne potrzeby, a jedynie chaotycznie przeskakują ze strony na stronę. Do tego dochodzi powierzchowne, pobieżne czytanie tekstów.
I na koniec jeszcze dwa pytania - kontrowersyjne, ale uważam, że niezbędne i wymagające głębszej refleksji: 

  1. Czy podręczniki są nam jeszcze w szkołach potrzebne?
  2. Gdzie uczniowie mają się nauczyć mądrego i twórczego korzystania z internetu?  

5 komentarzy:

  1. A czy współczesny nauczyciel potrafi być wielozadaniowy? Przecież praca belfra to nie tylko godziny "przy tablicy", ale wiele innych zadań do wykonania. Nie tylko tych związanych z przygotowaniem do lekcji. Tempo życia i wyzwania współczesnej edukacji stawiają nam wiele wyzwań. Jak się w tym odnaleźć? Po pierwsze - planować i dobrze zarządzać swoim czasem. Po drugie - wybierać takie zadania i wyzwania, które dają mi dużo radości, satysfakcji i przyniosą wymierne efekty dla edukacji, społeczności szkolnej lub lokalnej, wzbogacą ofertę edukacyjną.... Jak robić coś, to z sercem.... Po trzecie? Po czwarte? Temat otwarty do dyskusji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tej grafice to ja jestem - z laptopem, nieodłącznym towarzyszem, najczęściej siedzę w kuchni, to moje centrum dowodzenia. Jestem wielozadaniowa, ale czy to na pewno dobrze? Wiecznie gdzieś pędzę, tysiąc spraw do zrobienia na wczoraj, wyrabiam się, ale zawsze kosztem czegoś.

    Jeśli chodzi o podręczniki, gdybym miała dostęp do projektora i komputerów, to nie, podręcznik nie byłby mi potrzebny. Chociaż zeszyt ćwiczeń wolałabym mieć, chyba że dałoby radę mieć taki e-zeszyt ćwiczeń :)

    A mądre korzystanie z sieci? Obawiam się, że to nasze, nauczycielskie zadanie, z domu tego nie wyniosą, przynajmniej w większkości przypadków.

    OdpowiedzUsuń
  3. I zrzucanie wszystkiego na informatyków również nie ma sensu. Każdy nauczyciel w zakresie swojego przedmiotu powinien pokazywać jak dokonywać poszukiwań, gdzie, na czym polega analiza, selekcjonowanie wiadomości pod względem ich przydatności i wiarygodności oraz w jaki sposób korzystać z wielu informacji, jak pisać unikając "kopiuj"-"wklej'.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mądrego korzystania z zasobów sieci musimy uczyć my. Nieliczni skorzystają z rad mądrego, starszego rodzeństwa lub rodzica. Na wszystkich lekcjach po trochu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Wami, praktycznie w każdej kwestii.I w tym momencie nasuwa się pytanie: Gdzie są tacy nauczyciele? Z doświadczenia powiem Wam - są. Tylko czasami "w swojej wielozadaniowości" zapominają o wypromowaniu siebie i są takimi cichymi mrówkami, o których często się zapomina, bo giną w gąszczu tych, co głośno mówią i nie zawsze to o czym mówią robią.

    OdpowiedzUsuń