piątek, 27 września 2013

Oblicza umysłu

Ostatnio kręcę się wokół zbliżonych klimatów. Tak już mam, że jak coś mnie zainteresuje, to drążę temat "do kości" i tak właśnie jest z wszystkim co dotyczy mózgu, TIK i oczywiście wychowania chłopców.
Proponowana dzisiaj książka autorstwa Kena Robinsona jest więc logicznym ciągiem moich wcześniejszych postów, filmików i lektur. 
Autor przekonuje, że wszyscy mamy naturalne zdolności, jednakże nasze współczesne systemy edukacyjne nie zostały stworzone, aby odkrywać i rozwijać w ludziach twórczy potencjał. Zasadniczą cechą ludzi kreatywnych jest wyobraźnia. Natomiast priorytety edukacji zdominowane są przez ideę zdolności akademickich powiązanej z nią idei IQ (skala liczbowa). Obie wg niego dają ograniczony obraz inteligencji i obie powodują wielkie straty zasobów ludzkich w świecie biznesu, kultury, edukacji. W historii znanych jest wiele przykładów jednostek, które nie mieściły się w skali, a były wybitnymi naukowcami, muzykami, malarzami itp. Ich talent, kreatywność, twórczość niewiele miały wspólnego z badanymi przez testy standardami. Dlaczego idea IQ stała się tak potężna? Źródeł należy doszukiwać się w ostatnich 400 latach kultu rozumu i zdolności akademickich. XXI będzie inny, ale wyzbycie się utartych schematów i starych przekonań jeszcze trochę potrwa.
Poglądy Kena Robinsona są mi bardzo bliskie, ponieważ zgadzam się z autorem, że istnieje wiele rodzajów inteligencji (zdolności, umiejętności), że inteligencja jest dynamiczna i że każdy z nas posiada indywidualną naturę swojej inteligencji.  Aby zgłębić te zagadnienia zainteresowanych odsyłam do książki.

Hura! Moja pierwsza chmura!

Przedstawiam moją pierwszą w życiu "chmurę". Wykonałam ją zgodnie z instrukcją Joli Okuniewskiej
1. Weszłam na stronę www.imagechef.com
2. Wybrałam u góry Create, Word Mosaic.
3. Wpisałam w ramkę wyrazy, nie oddzielając przecinkami (wpisałam ich więcej, nie wiem dlaczego program wykorzystał tylko dwa z nich, ale wcale się tym na razie nie martwię;-) ).
4. Zmieniłam czcionkę, tło, kolor, wybrałam kształt  koniczynki.
5. A na koniec zapisałam obrazek wciskając Resize and More, a klikając na obrazek prawym przyciskiem myszy zapisałam go na pulpicie. Przyszło mi do głowy, że to jest fantastyczne ćwiczenie na gromadzenie słownictwa wokół jakiegoś tematu. Kiedyś "słowniczek tematyczny" był podstawą każdej lekcji języka polskiego w klasach młodszych. Dzięki niemu łatwo poszerzymy słownictwo naszych uczniów. 
Dzisiaj planuję pobawić się innymi darmowymi programikami i aplikacjami opisanymi w książce "Technologie są dla dzieci". 


środa, 25 września 2013

Tajemnica kwadracika


Ostatnio często widuję kwadraciki z rozrzuconymi na powierzchni punkcikami. Nie jest to typowy kod kreskowy, do którego już jesteśmy przyzwyczajeni, ale tajemniczy kwadrat z kodami. Widuję go na etykietach, bilbordach, plakatach, w gazetach itp. Zaczęłam zastanawiać się w jakim celu jest on umieszczany w tych miejscach?


Kody QR (Quick Response), bo tak się nazywają, są jak przeczytałam w Wikipedii "szybką odpowiedzią"– alfanumerycznym, dwuwymiarowym, matrycowym, kwadratowym kodem graficznym wynaleziony przez jedną z japońskich firm w 1994 roku. Budowa kodu umożliwia jego umieszczenie i odczyt na przedmiotach szybko przemieszczających się względem skanera (np. na przenośnikach). Z kodów QR można korzystać na mobilnych systemach takich jak Android przy użyciu wyspecjalizowanego oprogramowania, ale już ogólnodostępnego. Dzięki nim możemy odczytywać zawarte w nich adresy stron internetowych. 

W jaki sposób kody wykorzystywane są w szkołach? Istnieje wiele aplikacji i linków do stron dydaktycznych, filmików na poziomie szkoły podstawowej, gimnazjalnej i ponadgimnazjalnej. Zabawę z nimi rozpoczęli nauczyciele języka angielskiego, którzy wynajdują dla uczniów takie strony, drukują kody, wycinają z kartek i przyklejają w różnych miejscach dostępnych dla uczniów. A co na to uczniowie? Oni już wiedzą co z nimi robić. Poszperajcie w sieci, a otworzy się przed Wami kopalnia bez dna.

http://www.qr-online.pl/ - bezpłatny generator kodów 

wtorek, 24 września 2013

Digital natives a digital immigrants

Digital natives - cyfrowi tubylcy, a digital immigrants - cyfrowi imigranci. Kim my jesteśmy? Młode pokolenie, woli obrazy od tekstu, pochłania informacje w błyskawicznym tempie, potrafi zajmować się kilkoma rzeczami na raz (rozmowa na gg z kolegami, pisanie sms-ów, słuchanie muzyki i nauka jednocześnie), bo ma podzielną uwagę. Nam, nauczycielom, przypisano to drugie pojęcie uznając nas za osoby, które najczęściej muszą uczyć się danej technologii od nowa, którym nieco trudniej podążać za zmianami, jakie dokonują się wokół nas. Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku doskonalenia się w tym zakresie. 
Zamieszczając obok zdjęcie okładki, "świeżutkiego" jeszcze e-booka, bo ukazał się wczoraj, mam nadzieję, że pobudzę ciekawość. Jest to poradnik napisany przez koleżankę po fachu, nauczycielkę edukacji wczesnoszkolnej, która aktywnie wykorzystuje komputer i internet w klasie. Jak pisze wydawca we wstępnie do niego: "[...] będzie dla wielu nauczycieli bezcenną pomocą i wskazówką." 
Autorka wprowadza nas w świat nowoczesnych technologii stopniowo. Najpierw szczegółowo analizuje podstawę programową, a w kolejnych rozdziałach opisuje sprzęt, którym w szkole dysponujemy, narzędzia i zasoby zamieszczone w internecie, oprogramowanie, opisuje pracę w "chmurze", odsyła do kursów zamieszczonych w internecie, aż wreszcie przechodzi do konkretnych pomysłów, własnych doświadczeń. Jestem pełna podziwu dla jej pomysłowości. Okazuje się bowiem, że bez kredy i tablicy, a nawet podręcznika można ucznia nauczyć wspaniałych rzeczy. Wystarczy umiejętnie pokierować jego edukacją. 

Motto na dziś

"Starzy ludzie siadają i pytają: co to jest? A młodzi pytają: co mogę przy pomocy tego zrobić?"

- Steve Jobs


Nowe - stare pomysły na edukację. Wracamy do szachów.

Kolebką szachów są Indie. Stamtąd dotarły one do Persji, gdzie w krótkim czasie zyskały wielu zwolenników. Po podbiciu Persji przez Arabów szachy rozpowszechniły się na inne kraje. Do Europy szachy dotarły w VIII-IX wieku, początkowo do Hiszpanii, Włoch, Francji, potem do Niemiec, Anglii i Skandynawii. Do Polski dotarły prawdopodobnie około XII wieku. Obecnie są one jedną z bardziej rozpowszechnionych gier wśród uczniów szkół podstawowych. Panuje wręcz moda na naukę gry w szachy. Nauczyciele zauważyli, że u dzieci grających regularnie w szachy poprawia się koncentracja, logiczne myślenie i myślenie strategiczne. Szachy uważane one są za grę "Fair play", gdyż trudno w niej o oszustwo podczas rywalizacji. Przestrzeganie reguł gry daje wszystkim graczom równe szanse.

Mój ojciec uważał, że każdy wykształcony człowiek powinien grać w szachy i brydża. Cóż, w brydża nie nauczyłam się grać, bo zawsze brakowało nam czwartego, bo mama nie dawała się na grę w karty namówić, a moja najmłodsza siostra była zbyt mała, żeby do nas dołączyć, ale w szachy grywałam systematycznie z moim ojcem oraz dziadkiem. 

Na początku dwutysięcznego roku namówiłam jedną z nauczycielek w Porębie, na zorganizowanie koła szachowego dla trzecioklasistów. Małgosia zapaliła się do projektu i szybko powstał program koła, na które uczęszczała cała jej klasa. Nie dość, że dzieciaki świetnie się bawiły, to jeszcze poprawiło się ich logiczne myślenie, wzrosła kreatywność, nauczyły się panować nad stresem, cierpliwie czekały na kolejne posunięcia przeciwnika, nie podejmowały pochopnych decyzji. Na zajęciach matematycznych panowało pełne zaangażowanie i gotowość do podejmowania nowych działań.

Kiedy piszę te słowa po latach żałuję, że nie rozwinęłyśmy na szerszą skalę tego projektu. Teraz prasa dosyć szeroko rozpisuje się na temat nowatorskich działań szkół w Polsce, które wprowadzają naukę gry w szachy... a malutka szkoła w Porębie już 13 lat temu wprowadziła, z wielkim powodzeniem, takie działania.

poniedziałek, 23 września 2013

niedziela, 22 września 2013

Czytniki e-booków w szkolnych bibliotekach

Czytniki e-książek i tablety zaczynają być wykorzystywane w amerykańskich szkołach jako narzędzie edukacyjne. Ponoć amerykańscy uczniowie wybierają czytnik e-książek chętniej niż wersje papierowe, ponieważ zachowują większą anonimowość jeśli chodzi o dobór literatur oraz w związku z zamiłowaniem do nowinek technicznych. Może to jest lekarstwo na poprawę czytelnictwa w Polsce? Próbowałam dzisiaj znaleźć bibliotekę szkolną, która oferowałaby taką usługę swoim uczniom, niestety, nie znalazłam.  Może źle szukałam? W każdym bądź razie szkoda. 
Sama posiadam taki czytnik i uważam, że to fantastyczne urządzenie, z którym można wybrać się w daleką podróż zabierając ze sobą podręczną bibliotekę. Latem dosyć często przemieszczałam się metrem po Barcelonie i lekki czytnik w mojej torebce w ogóle mi nie ciążył. W każdej chwili, w każdym miejscu mogłam wrócić do przerwanej lektury, czy to w metrze, czy na plaży, czy w kawiarence. 
Atrakcyjna dla użytkowników jest też pojemność tych urządzeń, czyli możliwość korzystania z kilkudziesięciu tytułów na jednym małym czytniku, dzięki czemu można podjąć wyzwanie i przeczytać nawet lekturę dużych objętościowo (czego uczniowie nie widzą) książek, po które, ze względu na ich rozmiar, nie chcieliby sięgnąć w formie tradycyjnej. 
W mojej głowie zrodził się więc dzisiaj pomysł, aby zaopatrzyć kilka wiejskich szkół w takie czytniki. W sieci istnieje kilkadziesiąt tysięcy e-booków, między innymi lektury szkolne, które nie są chronione prawem autorskim (dostępne chociażby na stronie: http://www.bookini.pl). 
Co o tym sądzicie?

Jak tworzyć interaktywne gry i ćwiczenia dla uczniów?

Katarzyna Gorzędowska – nauczycielka matematyki, od 2009 wykorzystuje technologie multimedialne w nauczaniu. Komputer i internet nie mają przed nią tajemnic, chętnie dzieli się posiadaną wiedzą, stąd pomysł na stronę dotyczącą nowoczesnego nauczania. TIKa* wraz z grupą Superbelfrów RP. Jest jedną z wielu wspaniałych blogowiczek, które przystąpiły do Konkursu na Nauczycielskiego Bloga. Wiele możemy się od niej nauczyć.


Infografika. Czym jest dozwolony użytek w edukacji?

"W tej chwili działalność szkół w zakresie legalności korzystania z zasobów zależy od zasad dozwolonego użytku. Dozwolony użytek został ustanowiony w celu zabezpieczenia ważnych interesów publicznych, w tym dostępu do wiedzy, nauki i edukacji. To konkretne zapisy w prawie autorskim dają w tej chwili podstawę uczestnikom „sytuacji edukacyjnych” do legalnego korzystania z określonych zasobów. Problem w tym, że przede wszystkim nauczyciele mają problem z zdefiniowaniem dozwolonego użytku. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy rolą nauczyciela jest zastanawianie się, jak wygląda kwestia autorstwa materiałów, z których korzysta, jaki jest ich status. Wydaje się, że nauczyciel powinien uczyć korzystając z jak największej otwartości dostępnych materiałów i możliwości dzielenia się efektami pracy z innymi bez obaw, że postępuje niezgodnie z zasadami. Stąd też jedną z kluczowych potrzeb w zakresie reformy prawa autorskiego dla edukacji jest rozszerzenie zakresu przedmiotowego dozwolonego użytku." /autor artykułu: Marcin Grudzień/

sobota, 21 września 2013

Nowe "...słówka, słóweczka mają urok, wdzięk rzadki..."

Facylitator to osoba, która umożliwia innym lub całej organizacji bardziej efektywną pracę, pomaga we współpracy i wprowadza nowe standardy pracy grupowej. Założeniem roli facylitatora jest to, że nie jest on w żaden sposób zaangażowany w merytoryczne zagadnienia, nad którymi pracuje grupa, czyli jest całkowicie neutralny co do tematów poruszanych na spotkaniu i nie zabiera głosu, nie wypowiada się, nie prezentuje swojego punktu widzenia w poruszanych kwestiach. 
Facylitator to swego rodzaju „katalizator” w komunikacji grupy, który ułatwia dochodzenie do wspólnych wniosków, znajdowanie ciekawych rozwiązań takich, które każdy uczestnik grupy akceptuje. Możemy też powiedzieć „facylitator to też katalizator dobrych reakcji i dobrych relacji w grupie”, co stanowi podstawę do naturalnego przekształcenia się grupy w prawdziwy zespół.
Facylitator może także być swego rodzaju przewodnikiem w procesie uczenia się, pomagając grupie w głębszej analizie przyjętych założeń, omawianych wartości.
Główną rolą facylitatora jest takie prowadzenie dyskusji i pracy grupy, aby ułatwić uczestnikom osiągnięcie założonych celów. Mówiąc najprościej - facylitator jest odpowiedzialny za proces, który wcześniej przygotowuje pracując z klientem, a potem realizuje go na spotkaniu, uważnie obserwując uczestników i elastycznie dopasowując przygotowane techniki do tego co jest w danym momencie potrzebne grupie, co pomaga uczestnikom w optymalnym zaangażowaniu.
W pracy grupy facylitator nigdy nie jest uczestnikiem grupy i nie włącza się bezpośrednio w pracę nad wypracowywaniem rezultatów sesji. Jego zadaniem jest monitorowanie przebiegu sesji, dbanie o to, by koncentrowała się na wcześniej uzgodnionych zagadnieniach.
Ważnym zadaniem facylitatora jest oddanie członkom grupy odpowiedzialności za osiągane wyniki i pomaganie im w samodzielnym znalezieniu rozwiązania. Typowy konsultant zwykle proponuje gotowe rozwiązanie, sprawdzone już w oparciu o różnorodne doświadczenia w innych organizacjach. Natomiast facylitator proponuje takie metody pracy, dzięki którym grupa sama znajdzie najlepsze, własne rozwiązanie.
Żródło i Ciąg dalszy na stronie>>>
opracowane w oparciu o książkę Tony Mann`a "Facylitacja - wiedza, umiejętności, sztuka czy magia?"

Cytaty dnia

  • "Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych." /Gabriel Laub/     
    "Żywioł to miejsce, w którym to, co kochamy robić spotyka się z tym, w czym jesteśmy dobrzy." /Ken Robinson/
    "Najlepszy mikroskop nie przyczyni się do rozwoju nauki, gdy go się trzyma w szafie." /Ludwik Hirszfeld/

piątek, 20 września 2013

Ken Robinson twierdzi, że szkoły zabijają kreatywność

Ken Robinson, to kolejna postać warta poznania.  Angielski pisarz, mówca i międzynarodowy doradca do spraw edukacji. Wskazuje on kilka kierunków rozwoju edukacji: wspieranie różnorodności oferując szeroki program nauczania, zachęcanie do indywidualizacji procesu nauczania, które powinno wspierać ciekawość przez kreatywne nauczanie, skupienie się na alternatywnych procesach dydaktycznych oraz odpowiedzialności za kierunek uczenia się
Uważa on, że: "Prawdziwa kreatywność pochodzi ze znalezienia swojego środka wyrazu, z bycia w swoim żywiole". W Polsce ukazały się dwie książki jego autorstwa: "Oblicza umysłu. Ucząc się kreatywności" i "Uchwycić żywioł. O tym, jak znalezienie pasji zmienia wszystko". Film z jego wystąpieniem obejrzały ponad 4 miliony ludzi na całym świecie. Przyciąga uwagę, flirtuje ze słuchaczami, bawi się słowem i skłania do refleksji. Dziwne, rzadkie połączenie świadczące o wielkiej inteligencji i błyskotliwym umyśle.


Sugata Mitra: Zbudować Szkołę w Chmurze

Dzisiaj zostałam oczarowana. Poznałam wybitną osobowość (poznałam wirtualnie, nie osobiście)  - Sugata Mitrę, naukowca, który z humorem i dystansem do samego siebie i swoich badań, bez pychy i pozerstwa opowiada o fantastycznych eksperymentach. Sugata Mitra jest metodykiem, który mierzy się z największymi problemami edukacji. Jego eksperymenty wykazały, że w przypadku braku nadzoru lub nauczania formalnego dzieci mogą uczyć siebie i innych, jeśli są one motywowane ciekawością i zainteresowaniem. Według mnie jest nauczycielem - przewodnikiem XXI wieku. Obejrzyjcie filmiki, gorąco je polecam.
http://www.ted.com/talks/lang/pl/sugata_mitra_the_child_driven_education.html
oraz

wtorek, 17 września 2013

E-podręczniki

Idzie nowe, czyli transformacyjna moc e-podręcznika. 

Od dłuższego czasu rozmyślam i zastanawiam się nad stworzeniem e-podręcznika. Szukałam środków unijnych na ten cel, ale niestety nie mam przebicia wobec siły monopolistów jakimi są wielkie wydawnictwa. Rzecz oczywiście wiąże się z "kasą", bo przecież kto pozbędzie się kury znoszącej złote jajka? Co roku drukowane są dziesiątki tysięcy nowych podręczników, nowych wersji starego podręcznika, kosmetyczne zmiany wymuszają oddanie na przemiał starych wersji podręczników. Dlaczego? Powody takich zmian są często banalne:  wyrzucenie dwóch stron z podręcznika, zmiana numeracji stron lub przełożenie kolejności kilku innych. Nowe wydanie pogania nowym wydaniem, a rodzice trzymają się za kieszeń, cierpią na zawrót głowy, bo nie rozumieją dlaczego podręcznik, z którego jeszcze dwa lata temu korzystało ich starsze dziecko już jest przestarzały, nie taki jak trzeba. Pomysł na e-podęcznik jest rewelacyjny. Rodzic w żaden sposób nie odczuje kosztów usunięcia nawet połowy stron z podręcznika i dodania nowych, bo zabieg dokona się bezboleśnie - za pomocą jednego kliknięcia "usuń" lub "wstaw". Mało tego, nauczyciel zdecyduje, które strony warto wydrukować, a które wystarczą uczniowi w wersji elektronicznej.
Witold Kołodziejczyk pisze: "Czy e-podręcznik zmieni naszą szkołę? Jedno jest pewne - bezpłatny, powszechnie dostępny, w pełni interaktywny i multimedialny wpłynie na wzrost wykorzystania w szkole mobilnej technologii. W naturalny sposób wymusi stosowanie jej w edukacji. [...] Wystarczy mobilna technologia i szybki internet, a e-podręcznik stanie się dostępny dla uczniów i nauczycieli przez całą dobę i siedem dni w tygodniu. Przestrzeń edukacyjna kojarzona powszechnie ze szkołą zostaje rozszerzona o przestrzeń społeczną i wirtualną. Pierwszy ministerialny podręcznik w wersji cyfrowej zapowiadany jest na wrzesień. Czy wymusi powstanie nowego modelu organizacji pracy nauczyciela i ucznia? Czy potencjał e-podręcznika, szybki internet i siła mobilnej technologii stworzą warunki do transformacji naszej szkoły?" 
Jestem zwolenniczką nowego podejścia w szkolnej dydaktyce, nowej organizacji pracy ucznia, nowych kompetencji, nowej roli nauczyciela i nowej świadomości. Bardzo liczę na sukces e-podręcznika, ale wiem również, że wielu sceptycznych będzie go kwestionowało. Robiłam rok temu prywatne "badania rynku" wśród nauczycieli i byłam niezwykle zaskoczona ich oporem. Liczyłam na euforię, a spotkałam się z rezerwą, a czasami wręcz z niechęcią.  

niedziela, 15 września 2013

Wychowanie chłopców

Obiecałam jakiś czas temu napisać kilka słów o tej książce. Właśnie ją skończyłam i muszę powiedzieć, że warta była przeczytania. Książka porządkuje wiedzę o wychowaniu dzieci, rzuca nowe światło na współczesne odkrycia i badania, przy tym jest to spojrzenie krytyczne i życzliwe. Tytuł sugeruje, że dotyczy wychowania chłopców, ale oczywiście to nie do końca prawda. Pewnie dlatego, że wychowania dziecka nie da się rozdzielić grubą krechą: chłopiec - dziewczynka. Aby opisać wszystko co się w niej znajduje musiałabym napisać spory artykuł na jej temat, dlatego ograniczę się do kilku ciekawych kwestii.
W 2006 roku naukowcy odkryli istnienie tzw. neuronów lustrzanych. Są to grupy komórek nerwowych otaczających nasze nerwy ruchowe. Pełnią one niezwykłą rolę... odwzorowują wszystko, co obserwujemy. Takie rejestry przechowywane są w naszym mózgu, aby wykorzystać je w odpowiednim momencie. Dzięki temu jesteśmy w stanie szybko nabyć nowe umiejętności. I wszystko staje się jasne... nasze dzieci uczą się poprzez obserwację... Mimo, że nigdy nie uczyliśmy naszej córeczki posługiwać się szminką ona sama świetnie to umie, bo doskonale czynność opanowała obserwując mamę malującą się przed wyjściem na przyjęcie. 

Wniosek: trzeba bardzo uważać,  w jaki sposób zachowujemy się w obecności dzieci, jakie programy pozwalamy dzieciom oglądać w telewizji oraz w jakie gry wolno im grać - musimy sobie bowiem uświadomić, jak ważne jest unikanie obrazów przemocy i brutalnego seksu. Kiedy chłopczyk widzi swojego ojca, który całuje matkę, przytula ją lub obejmuje, tworzy w mózgu prawidłowy obraz zachowań. W przyszłości będzie szanował swoją partnerkę, przytulał i całował, ale jeśli jego edukacja ograniczy się do brutalności i pornografii...? 

Inna ciekawa rzecz szeroko omówiona w książce, to pomysł inny niż lansuje się obecnie w Polsce, a również dotyczący wieku rozpoczynania nauki w szkole. Autor forsuje odważny pomysł, aby chłopcy rozpoczynali naukę rok później niż dziewczynki. Dziewczynki szybciej przechodzą proces socjalizacji, łatwiej dostosowują się do norm i zasad panujących w szkole, lubią wykonywać polecenia nauczycielki. Chłopcy trudniej znoszą rozłąkę z rodzicami, później osiągają sprawność grafomotoryczną, potrzebują więcej ruchu i w związku z tym trudniej jest im usiedzieć w ławce. Oczywiście każde dziecko jest inne i autor podkreśla, że trzeba je traktować indywidualnie. 
Poza szczegółowo omówioną rolą ojca w procesie wychowania, motywacją w procesie uczenia się, zainteresowaniami i potrzebami chłopców, książka pełna jest opowieści z życia wziętych i humorystycznych rysunków.

Generator arkuszy

Za sprawą blogowiczki Kasi przeszperałam stronkę http://www.superkid.pl, a nawet wykupiłam abonament;-) Największą frajdę sprawił mi generator arkuszy. Coś niesamowitego, samemu można stworzyć karty pracy dla dziecka w domu i w szkole. Karta może być opisana - dedykowana każdemu dziecku indywidualnie. Możemy zdecydować o poziomie trudności, o wielkości i kolorach liter i cyferek, czy o ich wytłuszczeniu. Od naszej pomysłowości zależy co się na niej znajdzie, jakie treści, obrazki, czy jest ustawiona w poziomie, czy w pionie. Może powstać jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny podręcznik wykonany przez nauczyciela i jego uczniów, czy to nie wspaniałe?
I jak tu nie cieszyć się, że istnieje Internet? Że można wymieniać się wiedzą, doświadczeniami i swoimi znaleziskami? Kasiu, dziękuję Ci za podpowiedź! 

sobota, 14 września 2013

W poszukiwaniu ratunku

"Badacze mózgu przekonują, że szkoła w obecnej formule nie wspiera naturalnych procesów uczenia się i nie jest miejscem umożliwiającym indywidualny rozwój każdego ucznia. Oparta została na naszych wyobrażeniach o tym, jak przebiegają procesy uczenia się, jednak wnioski, jakie płyną z badań nad mózgiem, tych wyobrażeń nie potwierdzają. Mózg uczy się wprawdzie cały czas, ale inaczej, niż oczekuje tego szkoła.
Wielu neuronaukowców twierdzi, że szkołę trzeba wymyślić od nowa, ale najpierw trzeba wiedzieć, po co wysyłamy do niej dzieci, czego mają się uczyć, do czego chcemy je przygotować. Dzisiejsze podstawy programowe pełne są szczegółowych celów, ale próżno w nich szukać osi programowej, drogowskazu, który wytyczyłby kierunek i wyznaczył główny cel edukacji XXI wieku. Ponieważ nie wiemy, dokąd chcemy dojść, nie wiemy, jak oceniać osiągnięcia uczniów, nauczycieli i szkół. Dla ministerialnych urzędników liczą się przede wszystkim wyniki testów i tworzone na ich podstawie rankingi, jednakże dla rodziców i dzieci dużo ważniejsze jest pytanie, czy szkoła pozwala im się rozwijać, czy raczej marnuje ich indywidualne talenty. [...] Neuronauki dostarczają licznych przykładów na to, jak obecna formuła szkoły utrudnia mózgowi pracę. Jednym z celów książki jest dotarcie z tą wiedzą do nauczycieli, wszak, jak mówi Manfred Spitzer, mózg ucznia to ich miejsce pracy. W rozdziale pierwszym omówione zostały neurobiologiczne podstawy procesu uczenia się. Zebrane informacje pozwalają zrozumieć, od czego zależy jego efektywność. Rozdział drugi poświęcony został neuronom lustrzanym i roli, jaką w życiu i w procesie uczenia się odgrywają relacje międzyludzkie. Tematem rozdziału trzeciego są cyfrowi tubylcy i cyfrowi imigranci. Ta część książki dostarcza informacji na temat zmian, jakie zachodzą w mózgach dzieci pod wpływem nowych technologii."
Wytłuszczenia moje.

Włoskie śniadanie

Wracałam dzisiaj wczesnym rankiem pociągiem z Warszawy i pierwszy raz w życiu zamówiłam jedzenie w Warsie. Nie wiem co mnie tknęło, tzn. wiem-głód, ale i tak jestem zaskoczona. Kupiłam bruchettę, czyli kanapki we włoskim stylu. Muszę Wam o tym napisać. Włosi są, moim zdaniem, mistrzami prostoty, smaku, oszczędności i pomysłu. A pomysł niemalże banalny i tani, oszczędny w formie. Kromeczki bagietki podpieczone na grillu lub w tosterze, na nich pokrojone w kosteczkę słodkie, delikatne pomidorki z bazylią, na nich mozzarella, całość skropione sosem balsamicznym i posypana świeżą bazylią. Coś niesamowitego! Jak tylko przełknęłam ostatni kęs, od razu zamarzyłam o tym, żeby zrobić bruchettę moim dzieciom na kolację. Podkładkę z tacki z rysunkiem Andrzeja Mleczki zabrałam na pamiątkę. Jak uważnie spojrzycie, to w dymku przeczytacie: "Dedukuję drogi Watsonie, że jedzenie w Warsie jest najwyższej jakości." Myślałam, że po teatralnej uczcie dla ducha, którą przeżyłam wczoraj w "Teatrze 6. Piętro" już nic natury estetycznej mnie nie spotka w ciągu najbliższych 24 godzin, a jednak... czasem nawet reklamę można podziwiać. 

środa, 11 września 2013

Za ciosem

Krótko mówiąc jak się powiedziało A, to teraz trzeba powiedzieć B. Dzisiaj dotarła do mnie świeżutka, pachnąca nowością i farbą drukarską przesyłka, zakupiona w księgarni internetowej, więc jak skomentowała ostatnio blogowiczka Agnieszka, czynnej całą dobę. Tak samo sprawnie - jak zamówienie jej - nastąpiło odebranie przesyłki o godzinie 22.30 z paczkomatu. Książki jeszcze nie zaczęłam czytać, ale chcę Wam na świeżo zasygnalizować o czym będzie;-)
"Wychowanie chłopców. Jak pomóc chłopcom wyrosnąć na szczęśliwych mężczyzn" Steva Biddulph`a, to ponoć przełomowa pozycja, która na zawsze zmieni na lepsze sposób, w jaki rodzice i nauczyciele postrzegają chłopców. Autor opierając się na najnowszych wynikach badań analizuje najważniejsze kwestie dotyczące rozwoju chłopców od narodzin do dorosłości. Mówi o ciepłej, ale silnej ręce rodzica oraz o przewodnictwie, jakiego chłopiec potrzebuje. Do zadania, jakim jest wychowanie chłopców, autor wnosi humor, szczerość i praktyczną wiedzę wielu rodzin. To tyle z obwoluty. Więcej napiszę jak książkę przeczytam. Jako matka wiecznie się edukująca liczę na to, że nie skończy się to wyłącznie na zwiększeniu mojej wiedzy teoretycznej, ale że wykorzystam ją również w praktyce. Mam tylko cichą nadzieję, że mój syn doceni w przyszłości moją determinację w dążeniu do bycia lepszą matką;-)

Mój mały macho jest typowym przedstawicielem swego gatunku

"[...] Zasadniczo dziewczęta są bardziej pilne i posłuszne. W przeciwieństwie do chłopców przykładają większą wagę do detali. Podczas gdy ich zeszyty szkolne są często pięknie udekorowane i wyglądają jak małe dzieła sztuki, większość chłopców przejawia minimalizm. Prowadzenie zeszytu pozostawia u nich wiele do życzenia. Tematy są wpisywanie pospiesznie, a teksty notowane niechlujnie."
Fragment książki pt. "Kryzys małego macho" autorstwa Allana Guggenuhl`a.

Mam dwie dorosłe już córki i jedenastoletniego syna. Mimo, że na swoim koncie mam ponad 22 lata pracy pedagogicznej, edukacja i wychowanie chłopców nadal stanowią dla mnie zagadkę. Może dlatego, że nigdy nie miałam brata? Kiedy więc w/w książka wpadła w moje ręce ogarnęła mnie euforia. W zasadzie nie zawiera niczego odkrywczego, niby o wszystkim zawsze wiedziałam, ale mimo to, nastraja do przemyśleń i refleksji. Mam nadzieję, że znajdziecie w niej odpowiedź na pytania: Dlaczego chłopcy mają w szkole więcej problemów niż dziewczynki? Czemu wciąż wdają się w bójki? Skąd ich upór i harda mina? Czy sport i gry komputerowe to jedyna uznawana przez nich forma rozrywki? A nawet jeżeli nie znajdziecie, ...;-)... to chociaż lepiej zrozumiecie swoich małych macho... . Życzliwiej spojrzycie na swoich uczniów, z większym dystansem i zrozumieniem, a może inaczej zaplanujecie pracę w klasie? Warto zastanowić się jakie sytuacje dadzą im szansę "przeskoczyć" pilne koleżanki. Pamiętajcie, Koleżanki Nauczycielki (bo Kolegów - Chłopaków/Macho, to chyba nie dotyczy), że jesteście jednak kobietami, kiedyś dziewczynkami stąd łatwiej jest Wam zidentyfikować się z dziewczynkami niż z chłopcami. Pół biedy kiedy w dzieciństwie byłyście chłopczycami i teraz macie słabość do chłopaków, ale co jeśli lubicie kokardki we włosach, porządek, dokładność, dyscyplinę, a te łobuziaki wciąż Was denerwują? Taaaaak! Ta książka jest dla Was, bo szkoła jest przeznaczona dla obojga płci.

A oto fragmenty recenzji z okładki w/w książki i ze stron internetowych:
Chłopcy i dziewczęta różnią się od siebie, nawet jeżeli niektórzy zachowują się tak, jakby o tym zapomnieli! To głównie geny i hormony decydują o żeńskich i męskich cechach i sposobie bycia, nie tylko wychowanie i społeczeństwo. Dlatego mądry rodzic i pedagog będzie wykorzystywał wszystkie różnice płci, by uczynić z nich atut. Autor niniejszej książki, psycholog i ojciec, zaprasza nas do poznania świata chłopców. Podpowiada, co powinno się zmienić w szkole i w domu, by mały macho mógł w pełni wykorzystać wszystkie dane mu przez naturę możliwości, by respektowane były jego potrzeby, a problemy we właściwy sposób rozwiązywane. Dawno, dawno temu w dalekiej krainie... maluchy wychowywane były zgodnie z wolą matki natury - dziewczynki jako kobiety, a chłopcy jako mężczyźni. Nikt się temu nie dziwił, choć pewnie nie wszystko było idealne. Aż tu nagle przyszła wiedźma Przesada i oznajmiła, że odtąd ani one, ani oni nie będą chłopcami i dziewczętami, tylko dziećmi. A co było dalej, o tym już wszyscy wiemy - ołowiane żołnierzyki okazały się zbyt brutalne, a szmaciane lalki nagle zaczęły ograniczać możliwość wyboru. Niniejsza publikacja skupia się na kryzysie małych macho, czyli chłopców, prezentuje wiele trafnych pedagogiczno-socjologicznych spostrzeżeń, uzmysławia rodzicom i nauczycielom, że różnice między płciami będą zawsze - chłopiec inaczej myśli i mówi, w sobie właściwy sposób się rozwija. Wszystkie te odmienności trzeba uszanować i postarać się uczynić z nich atut.

poniedziałek, 9 września 2013

"O duszy nauczycielstwa"

W Polsce Dzień Nauczyciela jest obchodzony 14 października, natomiast w innych państwach Światowy Dzień Nauczyciela od 1994 roku świętuje się 5 października, pod patronatem UNESCO.
Nauczyciel, wychowawca, pedagog to bardzo ważne osoby dla każdego człowieka. Większość dorosłych ludzi ma w swojej pamięci bardzo dobrych i bardzo złych nauczycieli, tych obojętnych się nie zapamiętuje. Wiele zawdzięczamy pedagogom, często nie zdajemy sobie przy tym sprawy, że jest to trudny zawód, wymagający ogromnego poświęcenia. W świadomości społeczeństwa niestety nie cieszy się zbyt wielkim szacunkiem (jeszcze niedawno była to prestiżowa funkcja, świadczyła o mądrości i inteligencji, szanowano nauczycieli, z ich zdaniem liczyła się cała lokalna społeczność), często nie okazuje się respektu pedagogom, krytykuje się ich metody. Nie przypadkiem powtarza się powiedzenie czy wręcz przekleństwo: „Obyś cudze dzieci uczył!”.

Artykuł pochodzi ze strony:  http://miejmyodwage.pl/?p=111

niedziela, 8 września 2013

Koniec epoki kredy

"Książka Aleksandry Pezdy – “Koniec Epoki Kredy” to reporterski przewodnik survivalu w nowoczesnym świecie IT dla nauczycieli. Równie dobrze mogłaby nosić tytuł Sztuka przetrwania w internecie, a w każdym kolejnym rozdziale wszyscy leniwi belfrzy podchodzący do internetu jak pies do jeża dowiadywaliby się, że za pomocą analogów noża, patyków i krzesiwa można przeżyć najbardziej wrogim terenie opanowanym przez dzikie plemiona uczniów. Aleksandra Pezda pokazuje, podobnie jak Bear Grylls w swoim programie o przetrwaniu, skoro ja mogę to znaczy, że Ty też!"  
polecam również informacje o książce zamieszczone na stronie:

Nauczycielska estyma

Spotkałam się ostatnio z krytyką, czy aby nazwa mojego blogu "Belferka1" jest właściwa? Bo kim, że jest belferka(?), że wywołuje pejoratywne skojarzenia... Czyżby nikt nie czuł podtekstu, żartu, dystansu, prowokacji? Nauczyciel nie musi przecież być taki całkowicie i wyłącznie na serio. Czasami trzeba na samego siebie spojrzeć z przymrużeniem oka. Dzisiaj jednak zrobiło mi się lżej na duszy. Zerknęłam na blog mojej koleżanki i wypatrzyłam w jej zestawie obserwowanych blogów innego belfra: Dariusz Chętkowski - http://chetkowski.blog.polityka.pl/ - pisarz, publicysta, polonista. Nie śmiem nawet się z nim porównywać, ale mimo wszystko miło, że są jeszcze belfrzy z poczuciem humoru i dystansem do zawodu zaufania publicznego.
Inni: http://okiembelfra.blogspot.com/

piątek, 6 września 2013

Nasadki na kredki i ołówki

Początek roku szkolnego jest dobrym momentem, aby przypomnieć rodzicom o nasadkach na ołówki i kredki. Są one przeznaczone do korygowania nieprawidłowego chwytu ołówka, wyrabiania prawidłowego nawyku trzymania długopisu. Nasadka jest wyprofilowana i dostosowana do rączki dziecka zarówno praworęcznego jak i leworęcznego. Na ogół wykonana jest z miękkiego i plastycznego tworzywa. Pomaga korygować siłę nacisku narzędzia graficznego i redukować napięcie palców podczas pisania. 

Nocna księgarnia

Kupowaliście kiedyś książki w księgarni o 22.00? Ja miałam dzisiaj niewątpliwą przyjemność odwiedzić księgarnię mojej siostry o wdzięcznej nazwie "Eureka". Dlaczego? No cóż "szewc bez butów chodzi". W ferworze zajęć związanych z początkiem roku szkolnego przeoczyłam fakt, że nie zadbałam o zakupienie na czas pełnego zestawu podręczników dla mojego syna. Oczywiście rzecz wyszła na jaw o 21.00, kiedy mój syn wstał nagle z łóżka informując mnie, że nie odrobił zadania domowego z matematyki z powodu braku ćwiczeń. Co było robić? Będąc sumienną matką, wsiadłam pełna skruchy do samochodu i udałam się do sklepu w Pszczynie. Podjechałam pod okno wystawowe, zapukałam w szybkę i po chwili byłam już w księgarni mojej siostry. Na szczęście początek roku szkolnego i dla niej jest pracowity. Wracając do domu przejeżdżałam koło sklepu z napojami wyskokowymi, zmierzali do niego powoli, powłócząc ciężko nogami "zmarnowani życiem" panowie. Pukali w okienko i otrzymywali wymarzony trunek. Uśmiechnęłam się do siebie, bo ja wprowadziłam dzisiaj nowy zwyczaj... puk, puk w okienko księgarni... "poproszę jedną książeczkę". Prawda, że mój zwyczaj jest lepszy? I pokrętna refleksja na koniec... w przeszłości "tamto" miejsce też nazywano księgarnią. Co ma piernik do wiatraka? A jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że istnieje jednak pewna analogia;-)

środa, 4 września 2013

Jak oceniać ucznia dyslektycznego?

Przejście z klasy III do IV zawsze jest trudne dla ucznia, a tym bardziej jeśli uczeń ten jest dyslektykiem. Od tego roku szkolnego za organizację pomocy uczniom o specyficznych trudnościach w nauce odpowiedzialny jest wychowawca. Zainteresowanym prezentuję Kryteria oceny poprawności pracy uczniów z dysleksją. Lista pomysłów jest otwarta. Jeśli macie pomysły na to w jaki sposób oceniać ucznia na lekcjach języka polskiego i języka angielskiego, to zachęcam do podzielenia się swoimi doświadczeniami. 

MATEMATYKA
1. poprawność rozwiązania zadania oceniaj dopiero po upewnieniu się, że uczeń rozumie jego treść,
2. pamiętaj o tym, że na ocenę nie mogą wpływać błędy w obliczeniach,
3. nie obniżaj oceny wówczas, gdy uczeń ma problemy z ułożeniem w wyobraźni zmian przestrzennych.
PRZYRODA
1. przy odpowiedziach ustnych zadawaj pytaninaprowadzające, 
2. przy ocenie prac pisemnych zwróć uwagę, czy polecenia były sformułowane w sposób zrozumiały dla ucznia,
3. oceniaj wykonanie prostych doświadczeń i prowadzenie hodowli
4. łagodniej oceniaj opanowanie trudnych symboli, wzorów i pojęć,
5. przy odpytywaniu unikaj map konturowych, nie wymagaj wskazania na mapie konkretnego punktu,
6. zamiast wymagać podania konkretnej nazwy zjawiska/terminu, oc pozytywnie opis podany przez ucznia,
7. podczas pisania prac klasowych zmniejsz liczbę zadań lub wydłuż czas.
HISTORIA
1. przy odpowiedziach ustnych stosuj pytania naprowadzające i metodę skojarzeń,
2. do oceny pracy samodzielnej ucznia przygotuj fragment tekstu, a nawet zaznacz najważniejsze informacje,
3. przy ocenie wnioskowania pozwól uczniowi na korzystanie z ilustracji, mapek,
4. nie obniżaj oceny za pomyłki w określaniu wieku, pozwól na zastąpienie cyfr rzymskich arabskimi,
5. nie wymagaj podawania konkretnych dat,
6. nie odpytuj na forum klasy,
7. ceniaj efekty pracy z uczniem metodami aktywnymi.
PLASTYKA
1. oceniaj wysiłek i wytrwałość ucznia, nie tylko efekt końcowy pracy,
2. stosuj ocenę opisową każdej ukończonej pracy, wskazuj nawet najdrobniejsze pozytywy,
3. ocenę niedostateczną wystawiaj tylko uczniowi, który nic nie robi na zajęciach,
4. oceniaj pozytywnie samo przygotowanie ucznia do zajęć,
5. oceniaj za najmniejszy wkład ucznia podczas pracy w grupach,
6. pozytywnie oceniaj pracę wykonaną według pomysłu ucznia.
MUZYKA
1. oceniaj wysiłek i chęci,
2. nie obniżaj oceny za niepoprawne odtwarzanie melodii czy rytmu piosenki, zamiast tego odpytuj z fragmentu jej treści,
3. nie obniżaj oceny za nieumiejętność odczytania i zapisu nut,
4. oceniaj pozytywnie za wykonanie różnych dodatkowych prac, np. biografii kompozytorów.