Do napisania tego postu zainspirowała mnie Violetta Rymszewicz, która na swojej stronie opisała test kolorów. Tak się składa, że uczestniczę od niedawna w kursie arteterapii i tam pewne elementy opisywanych koncepcji również się znalazły. Postanowiłam poznane koncepcje zebrać, uporządkować w wygodny dla mnie sposów i opisać. Test czterech kolorów należy do najbardziej znanych i popularnych testów na świecie. Badania związane z testem kolorów mają praktyczne zastosowanie w rekrutacji, rozwoju pracowników, a także przy określaniu profili i predyspozycji zawodowych. Bada rodzaj reprezentowanego przez nas temperamentu. Świetnie nadaje się również jako zabawa integrująca zespół. Wyzwala emocje i chęć wymieniania się doświadczeniami, wynikami testu i spostrzeżeniami.
Znam 2 odmiany tego testu, różnią się sposobem prowadzenia zajęć i jednym kolorem. W teście zamiast zielonego występuje biały.
I wersja:
Grupie siedzącej w kręgu. Pokazujemy cztery kolorowe kartki: niebieską, czerwoną, zieloną, żółtą. Prosimy, żeby przekazywali je sobie z rąk do rąk tak, aby każdy uczestnik warsztatu miał możliwość wyboru koloru (w myślach), który najbardziej mu się podoba, najbardziej do niego pasuje. Uprzedzamy, uczestników warsztatu, że nie muszą zdradzać jakiego dokonali wyboru. UWAGA: Każdy uczestnik powinien mieć szansę dotknięcia kolorowych kartek.
Uczestnicy testu/zabawy zamykają oczy, relaksują się, wyrównują oddech i wyobrażają sobie cztery kolory: żółty, niebieski, zielony i czerwony, a następnie z jednym z nich się identyfikują. Otwierają oczy i zapisują wybrany kolor na karteczkach i odkładają na bok.
Prowadzący zajęcia czyta bajkę o czterech królewiczach:
Dawno, dawno temu we wspaniałym zamku żyli wraz z rodzicami czterej królewicze. Zamek otoczony był wysokim murem, w którym była tylko jedna furtka, ale klucz do niej mieli królewscy rodzice. Królewicze wspólnie spędzali wiele czasu. Jako rodzeństwo byli do siebie bardzo podobni, ale też znacznie się różnili. Uczyli się, bawili, psocili. W miarę upływu czasu rośli i rosła w nich ochota zobaczenia świata poza murem. Chłopcy dwukrotnie prosili już rodziców o pozwolenie wyjścia na zewnątrz. Król i królowa nie zgadzali się jednak, tłumacząc królewiczom, że są jeszcze zbyt mali i niedoświadczenie, aby wyruszyć w wielki świat.
Aż pewnego dnia, gdy królewicze poprosili po raz trzeci, rodzice po chwili namysłu wręczyli im klucz od furtki, pozwolili opuścić mury zamku.
Wielka radość wstąpiła w serca chłopców. Natychmiast rozpoczęli przygotowania do wyprawy. Pierwszy z królewiczów pobiegł do swoich komnat. Ze śpiewem w ustach i okrzykami radości zaczął pakować się do drogi. Z rozmachem pootwierał wszystkie szafy, kufry i skrzynie, wyrzucił ich zawartość na podłogę, przymierzał wszystkie stroje. Robił dookoła siebie moc zamieszania i bałaganu. W marzeniach widział siebie zdobywcą najwyższych gór, odkrywcą nieznanych lądów, pogromcą dzikich zwierząt. Gotowy do drogi sięgną po raz ostatni do szafy i wyciągną z niej płaszcz w kolorze czerwonym. Okrył się nim i wrócił do braci.
W tym czasie drugi królewicz energicznie przemierzał swoje komnaty. Lekko zdenerwowany, krytycznym okiem spoglądał na swoje ubrania. Wiele z nich próbował przymierzyć, ale robił to zbyt niecierpliwie, zbyt gwałtownie. W efekcie w krótkim czasie brodził w stercie poszarpanych, pogniecionych, pozbawionych guzików ubrań. W końcu zerwał z wieszaka płaszcz w kolorze żółtym, owinął się nim, trzasnął drzwiami tak, że zadźwięczały szyby w całym zamku i dołączył do braci.
Do wyprawy przygotowywał się także trzeci królewicz. Powoli i dokładnie pakował swój plecak. Starannie sprawdzał, czy wszędzie są przyszyte guziki, czy nie ma dziur. Dobierał stroje na każdy typ pogody. Nie śpieszył się. Wiedział, że od starannego przygotowania mogą zależeć losy wyprawy. Na końcu uporządkował komnaty i okrył się płaszczem koloru zielonego. Zanim dołączył do braci, zajrzał jeszcze do zamkowej spiżarni i zabrał spory zapas jedzenia.