czwartek, 17 października 2013

Sądny dzień

Zapowiadał się aktywnie i bardzo ciekawie. Oczekiwałam ze zniecierpliwieniem spotkania z Panem Konradem - neuroterapeutą z Tychów. Przed wyjazdem udałam się do sklepu po nowe buty;-) W drodze do domu mój samochód odmówił mi posłuszeństwa na ruchliwym skrzyżowaniu w Czechowicach-Dziedzicach. Spanikowałam. Komputer wyświetlił komunikat "Usterka silnika". Moim samochodem wstrząsały podmuchy wiatru roztaczane wokół przez pędzące tiry, a dźwięk klaksonów nie pozwalał jasno myśleć. Wystawiłam trójkąt (niech jasny gwint trafi tego, kto wymyślił jego konstrukcję, sposób składania i podpórki). Postawiłam na nogi pół Polski zaczynając oczywiście od męża będącego w drodze do Zakopanego, Serwisu Forda, poprzez Allianz, Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną, dyrektorkę szkoły mojego syna, Oleńkę - koleżankę, która odebrała mi syna ze szkoły, czekającego na mnie pana z ZUS-u, umówionego neuroterapeutę, Ewę z Omnibusa i na koniec szwagra, który jednak pojawił się pierwszy na miejscu zdarzenia;-)
Pan "laweciarz" przyjechał bez lawety (sic!). Nie wiem, myślał, że skoro jestem kobietą, mogłam źle ocenić sytuację i nie zauważyłam, że samochód jednak da się uruchomić i wprawić w ruch? Kolejne pół godziny oczekiwałam na drugiego pana "laweciarza". Na szczęście szwagier odholował mnie ze skrzyżowania, chroniąc mnie przez nieskrywaną złością setek kierowców, którym stałam na przeszkodzie "do sinej dali." Kolejną godzinkę spędziłam w Auto Bossie otrzymując w nagrodę za moją cierpliwość samochód zastępczy. Przez 15 minut uczyłam się kierować innym niż własnym, i jak na moją ciężką nogę, wolnym, autkiem... Jutro będzie lepiej.

3 komentarze: