Kupowaliście kiedyś książki w księgarni o 22.00? Ja miałam dzisiaj niewątpliwą przyjemność odwiedzić księgarnię mojej siostry o wdzięcznej nazwie "Eureka". Dlaczego? No cóż "szewc bez butów chodzi". W ferworze zajęć związanych z początkiem roku szkolnego przeoczyłam fakt, że nie zadbałam o zakupienie na czas pełnego zestawu podręczników dla mojego syna. Oczywiście rzecz wyszła na jaw o 21.00, kiedy mój syn wstał nagle z łóżka informując mnie, że nie odrobił zadania domowego z matematyki z powodu braku ćwiczeń. Co było robić? Będąc sumienną matką, wsiadłam pełna skruchy do samochodu i udałam się do sklepu w Pszczynie. Podjechałam pod okno wystawowe, zapukałam w szybkę i po chwili byłam już w księgarni mojej siostry. Na szczęście początek roku szkolnego i dla niej jest pracowity. Wracając do domu przejeżdżałam koło sklepu z napojami wyskokowymi, zmierzali do niego powoli, powłócząc ciężko nogami "zmarnowani życiem" panowie. Pukali w okienko i otrzymywali wymarzony trunek. Uśmiechnęłam się do siebie, bo ja wprowadziłam dzisiaj nowy zwyczaj... puk, puk w okienko księgarni... "poproszę jedną książeczkę". Prawda, że mój zwyczaj jest lepszy? I pokrętna refleksja na koniec... w przeszłości "tamto" miejsce też nazywano księgarnią. Co ma piernik do wiatraka? A jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że istnieje jednak pewna analogia;-)
Nocna księgarnia - rewelacja! Ja nie mam takiego komfortowego miejsca w pobliżu, dlatego najczęściej odwiedzam księgarnie internetowe, czynne całą dobę, jedynie na dostawę trzeba troszkę poczekać :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń