"Szczęście. Od mądrości starożytnych po koncepcje współczesne" Jonathana Haidt`a, to moja lektura ostatnich dni. Kto z nas nie marzy o szczęściu, kto go nie poszukuje, nie wypatruje za każdym rogiem i nie zastanawia się nad tym, czym jest szczęście? Pomaganie ludziom w poszukiwaniu szczęścia i sensu życia jest celem nowej dyscypliny naukowej, zwanej psychologią pozytywną. Autor książki jest profesorem psychologii na Uniwersytecie Wirginii. Na rynku wydawniczym jest wiele poradników oferujących nam rady jak osiągnąć szczęście. Nie lubię ich czytać, ale ta książka jest inna niż wszystkie, napisana lekko, z humorem i bez zbędnego patosu. Przewrotnie pisze o hipotezie nieszczęścia, zgodnie z którą ludzie potrzebują przeciwności losu, porażek, a nawet traumy, aby osiągnąć najwyższy poziom siły, spełnienia i osobistego rozwoju. Nieszczęścia są pożyteczne, jeśli mieszczą się jednak w pewnych granicach, bo przecież mimo, że sami często mówimy "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni", nikt sam sobie źle nie życzy i nie chce świadomie "pakować się" w nieszczęścia, tyko po to, żeby później docenić nawet najdrobniejsze chwile szczęścia. Osobiście bardzo lubię książki, które traktują o poważnych sprawach, w sposób, który jest łatwy i przyjemny dla niepsychologów/niefilozofów. Podobne oczarowanie przeżyłam przed 18 laty czytając "Świat Zofii" Josteina Gaardera. Książka stała się dla mnie kultowa, pewnie dlatego pamiętam, że czytałam ją na kołobrzeskiej plaży będąc w ciąży z moją drugą córką. Mam nadzieję, że mądrość tej książki spłynęła na dziecko znajdujące się w moim łonie ;-) Koniecznie muszę ją podsunąć mojej córce.
Jonathan Haidt, „Szczęście. Od mądrości starożytnych po koncepcje współczesne”. Przeł. Agnieszka Nowak, GWP, Gdańsk 2007.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz